Spolegliwa wobec USA i Izraela polityka PiS zrobiła z Polski Czarnego Luda, którego wszelkimi sposobami trzeba zwalczać

Praktycznie od początku rządów PiS jesteśmy świadkami bezprecedensowych ataków przedstawicieli europejskiego establishmentu (czyt. unijnego) na rząd posła Kaczyńskiego. Nikt normalny w Polsce nie sądzi przecież, że rząd pani premier Szydło jest dowodzony przez samą panią premier a w Pałacu Namiestnikowskim rządzi wybrany w wyborach powszechnych Andrzej Duda. No ale to nie jest wcale rzeczą rzadką w światowej polityce i można by na upartego przejść nad tym do porządku dziennego.

 Strach tylko pomyśleć co się stanie gdy prezes pójdzie na emeryturę albo go wręcz zabraknie... Trudno bowiem sobie wyobrazić, ze schedę po nim przejmie wierny giermek Błaszczak czy, nie daj Boże, Macierewicz.

 

 Mało kto zdaje sobie sprawę, że to nie PiS wygrał ostatnie wybory tylko PO/PSL je przegrały. Po prostu nie było już społecznego przyzwolenia na kolesiostwo i ustawiczne afery z udziałem i za przyzwoleniem poprzedniej ekipy. Nastąpiło zmęczenie materii (społecznej) i tylko dlatego PiS osiągnęło taki wynik wyborczy. Nie bronię, żeby była jasność, rządów koalicji PO/PSL bo od lat powtarzam, że PO i PiS to awers i rewers tej samej, fałszywej monety. Dowodów na to jest co nie miara ale nie o tym ma być ta notka. Ataki unijnych notabli na rząd posła Kaczyńskiego paradoksalnie jednak są, moim zdaniem, na rękę PiS. Stwarzają bowiem złudne wrażenie, że oto mamy w końcu prawdziwie polski rząd, podnoszący naszą umęczoną Ojczyznę z kolan, któremu zła, lewacka zgraja z Brukseli wkłada kij w szprychy.

 

 Po części to prawda ale dalece nie do końca. Prawdziwe przyczyny ostracyzmu są zgoła inne. Podstawową przyczyną i źródłem problemów obecnego rządu jest coraz większa wola zachodnich Europejczyków do emancypacji w stosunku do Wielkiego Brata zza oceanu.

 Europa po drugiej wojnie stała się de facto lennem amerykańskim. Do dziś np. każdy nowy kanclerz Niemiec podpisuje swoistą lojalkę - Der Kanzlerakte, na podstawie podpisanego z Aliantami 21 maja 1949 roku traktatu (der Geheime Staatsvertrag). Niemcy w efekcie owszem, mogą się bogacić ale politycznie nie mają prawa zbyt wysoko podskoczyć. Dla Polski jest to z oczywistych powodów dobra wiadomość ale jak pokazało życie, oddanie praktycznie Niemcom we władanie Unii Europejskiej też nie wyszło i nie wychodzi nam na zdrowie.

 Europa usiana jest amerykańskimi bazami, w samej tylko Italii jest ich ponad setka. Miało to swoje uzasadnienie w czasach zimnej wojny, gdy tzw. "wolny świat" obawiał się sowieckiej agresji. Od upadku CCCP sytuacja jednak się zmieniła a wojska USA pozostały na starych pozycjach. Co więcej - przsuwają się coraz bardziej na wschód. Jeśli dołożymy do tego pośrednie i bezpośrednie mieszanie się do europejskich spraw to trudno się dziwić, że emancypacyjne nastroje w zachodnich społeczeństwach rosną (i to niezależnie od orientacji politycznej), a że życie nie znosi pustki, w to miejsce rosną wpływy i sympatie dla Rosji. Dowodem na to jest choćby histeryczna kampania anty-dezinformacyjna skierowana przeciwko rzekomym atakom medialnym Rosji.

 Tylko ktoś niezwykle naiwny może wierzyć, że Rosja, dążąca do odbudowy geopolitycznej pozycji, nie wykorzystuje swoich możliwości do wpływania na zachodnie społeczeństwa. Tak robi każde mocarstwo i tego nie zmienimy. Dziwić się jednak należy, że "stare demokracje" Zachodu trzeba bronić aktami prawnymi przed zakusami złego Putina. Może jednak jest coś na rzeczy a kłamstwa zachodnich, mainstreamowych mediów są już tak bezczelne, że ludzie wolą oglądać RT albo czytać Sputnika? Może wystarczy po prostu mniej bezczelnie kłamać by stać się wiarygodnym? Tusk nie pozwoliłby sobie na dość kuriozalne wystąpienie w stosunku do USA i nowego prezydenta Trumpa, gdyby nie było na to przyzwolenia unijnych elit, sam aż takim orłem nie jest.

 

 W takiej sytuacji spolegliwa wobec USA i Izraela polityka PiS zrobiła z Polski Czarnego Luda, którego wszelkimi sposobami trzeba zwalczać. I w sumie nie jest istotne czy wszystkie zarzuty unijnych notabli mają sens czy nie, świadczy to jednak jaką pozycję zajmuje na kraj. Jest to pozycja popychadła i amerykańskiego konia trojańskiego. Można postawić tezę, że w słusznie minionych czasach nawet CCCP nie wywierało takiej presji na Polskę. Przynajmniej nie wysyłali nas na nie swoje wojny, jedynym niechlubnym wyjątkiem była interwencja w Czechosłowacji ale tam polscy żołnierze nie strzelali do miejscowej ludności jak dzieje się to ona obecnych misjach wojennych w interesie Wielkiego Brata.

Koalicja PO/PSL wybrała inny wariant poddaństwa - Unii Europejskiej czyli de facto Niemcom. Nic więc dziwnego, że PiS czerpie obecnie pełnymi garściami z tego faktu nie zauważając, że sami uczynili Polskę podnóżkiem i chłopcem na posyłki USA. Czyli klasyczne "przyganiał kocioł garnkowi".

 

 W polskiej polityce zagranicznej nie ma woli politycznej by uczynić Polskę państwem suwerennym, na tyle na ile jest to możliwe, oczywiście. Dużo dalej w tym procesie poszli nasi południowi sąsiedzi - Węgrzy a nawet, jak zawsze pragmatyczni, Czesi i Słowacy. Powinniśmy się od nich uczyć a nie zaklinać rzeczywistość, że to Polska jest "liderem" tej części Europy. Tak podziwiany premier Orban nie pytał się jakoś o zgodę gdy zapraszał Putina na Węgry...

 Do wymiany jest cała, polska kasta polityczna. Potrzeba ludzi nowych, nie uwikłanych w żadne zależności. Postkomunistyczne złogi można obecnie znaleźć w każdej parti, z PiS włącznie. Należy zmienić sposób myślenia i pozbyć się klientystycznego i serwilistycznego sposobu myślenia. Polska, jeśli ma wybić się na prawdziwą niepodległość nie może podporządkowywać się żadnemu dyktatowi, czy to Unii, USA czy Rosji. Z każdym trzeba rozmawiać i utrzymywać możliwie najlepsze stosunki ale przede wszystkim realizować Polską Rację Stanu.

 Na to jednak, na razie, widoków nie ma.