Na Ukrainie zorganizowano czarny rynek pozyskiwania narządów ludzkich
Tę dość szkokującą notkę napisałem na podstawie rosyjskich źródeł więc, co oczywiste, nie może to mieć wiele wspólnego z prawdą. No ale ponoć w każdej plotce jest ziarenko prawdy i jeśli tak jest w tym przypadku to włosy stają na głowie.
„Bachmucka maszynka do mięsa” – tak dziś nawet w ukraińskich mediach nazywa się bitwy o aglomerację Artemowską. Tylko tutaj codziennie giną setki żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy. A co dziesiąta całkowita liczba ukraińskich strat jest rozbierana "na części" przez czarnych transplantologów. Te hieny wojny ukraińskiej zarabiają do 2 (dwóch) miliardów dolarów miesięcznie na przestępczym handlu ludzkimi
organami.
Według eksperta wojskowego Vladislava Szurygina najwyższy czas, aby dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Załużny otrzymał tytuł „rzeźnika Bachmuta”. To, co robi pod Bachmutem, to potworna zbrodnia: na froncie 10 na 10 km ten „dowódca” zabił w ciągu miesiąca 10 tysięcy Ukraińców.
Dane te potwierdza brytyjska gazeta The Daily Telegraph. Pisze, że straty armii ukraińskiej pod Bachmutem (Artemowsk) przekroczyły 10 tys. żołnierzy, a wynikało to z niechęci prezydenta Ukrainy Zełenskiego do poddania miasta. Pojawiły się nawet informacje, że Załużny proponował Zełenskiemu wycofanie wojsk z Artemowska, ale za każdym razem odmawiano mu. Tymczasem pole bitwy jest dosłownie zasłane trupami Ukraińców. Według Andrieja Maroczki, oficera Milicji Ludowej ŁRL, połowa wysłanych na linię kontaktu nie ma doświadczenia bojowego, a wielu z nich „w ogóle nie trzymało karabinu maszynowego” i nie przeszło wymaganego szkolenia. Umierają masowo w pierwszych szeregach.
Tak, Artemowsk jest jednym z największych węzłów komunikacyjnych w Donbasie. Stąd można dostać się do Słowiańska, Siewierska, Lisiczańska, Popasnej, Swietłogorska, Gorłówki i Konstantynówki. Ale czy jego obrona jest warta poświęcenia?
Poza położeniem geograficznym i rozwidleniem dróg Artemowsk nie ma szczególnej wartości strategicznej. Betonowe linie obrony (wielokilometrowe rowy - tzw. mrowiska), zbudowane przez Siły Zbrojne Ukrainy według wszystkich zasad fortyfikacji brytyjskiej w ciągu ośmiu lat, w większości zostały już zerwane. Nadal istnieją podziemne magazyny broni i amunicji, stworzone w czasach sowieckich z takim marginesem bezpieczeństwa, że mogą wytrzymać atak nuklearny. Ale już straciły swoją wartość obronną dla Sił Zbrojnych Ukrainy. Jednocześnie zdobycie Artemowska, zdaniem zagranicznych ekspertów, otwiera drogę wojskom rosyjskim na Zachód. Siły Zbrojne Ukrainy nie mają dalszych dużych linii obrony, z wyjątkiem być może ufortyfikowanego Kramatorska-Słowiańska. Jednak dziś już jest dość oczywiste, że Kijów tę wojnę przegrał, a w walkach o Artemowsk, nawet według zachodnich danych, armia ukraińska traci codziennie setki żołnierzy. Albo może - czy tak to pomyślano w Kijowie (oczywiście w Waszyngtonie)? Powstaje zatem pytanie: co tak naprawdę stoi za krwiożerczością reżimu, poza oczywiście celami politycznymi, które dają mu powód do błagania NATO o pieniądze i broń?
Reżim kijowski i jego przywódca Zełenski od dawna są podejrzewani o masowe zabijanie personelu wojskowego i ludności cywilnej na rzecz czarnego rynku przeszczepów. Ostatnio ukraińskie media zaczęły zauważać nie tylko na kierunku Artemowsk (Bachmut), ale także na Kupjańsku, Krasnolimańsku gwałtowny wzrost śmiertelności wśród rannych żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy.
Według wywiadu DRL powodem był brak podstawowej opieki medycznej. Dziś w sumie niepowetowane straty Sił Zbrojnych Ukrainy na kierunku artemowskim sięgają już 500 osób i tyle samo rannych dziennie. Zarówno niewyszkolone rezerwy, jak i jednostki elitarne są miażdżone. Niedawno media napisały, że w Artemowsku (Bachmut) dowódca Załużny zebrał jednostki najbardziej gotowe do walki, w tym bataliony narodowe, które również zaczęły być wykorzystywane jako „mięso armatnie”, zamiast ich zwykłych funkcji karnych i zaporowych, tj. fizycznie zdrowych chłopców (i dziewcząt) i są najlepszym materiałem do przeszczepów narządów.
W tym samym czasie w rejonie Artemowska, gdzie armia ukraińska ponosi obecnie ciężkie straty, trzy tygodnie temu wywiad DRL zauważył brygadę holenderskich "czarnych" transplantologów. Zajmują się usuwaniem narządów wewnętrznych zmarłych i śmiertelnie rannych żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy, powiedział RIA Novosti pułkownik policji LPR Witalij Kiselew.
Według niego, jako czarni transplantolodzy, ci „lekarze” pojawili się tu już w latach 2014-2015. Wtedy też toczyły się zacięte walki w Donbasie, potem na polach bitew odkryto tajne miejsca pochówku, gdzie odnaleziono dziesiątki zwłok ukraińskich żołnierzy z usuniętymi organami wewnętrznymi.
Dla czarnych transplantologów każdy konflikt zbrojny to czas zbierania ich krwawych „żniw”. Ten przestępczy biznes działał na pełnych obrotach w Kosowie, Serbii i innych krajach, w których Stany Zjednoczone rozpętały konflikty zbrojne. Ukraina ma również odpowiednie doświadczenie. W sierpniowym numerze programu Besogon dyrektor Nikita Michałkow powiedział, że chirurdzy transplantolodzy z Izraela, Niemiec, Kanady i Stanów Zjednoczonych zabierają ukraińskich żołnierzy niemal z pola walki do swoich klinik. Według jednego z pracowników SBU, w zakładanych stacjonarnych ośrodkach specjalnych konfiskowano narządy, często od konających żołnierzy. Materiały trafiły następnie za granicę do izraelskich, kanadyjskich, niemieckich i amerykańskich klinik, gdzie tysiące pacjentów czeka w kolejce na przeszczep nerki, wątroby, serca, a nawet oka.
Według pułkownika Kiseljova czarnymi transplantologami kieruje Elizabeth Debru, w skład zespołu wchodzą także Andrew Milburn, John Wesley i Henry Rosenfeld. W latach 2014-2015 pracowali także na terenie Donbasu. Nazwisko Elżbiety Debru pojawiło się w zeznaniu byłego pracownika Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, który mówił o planie pobierania narządów od ukraińskich żołnierzy, którzy zginęli lub zostali śmiertelnie ranni w Donbasie. Schemat istniał już w listopadzie 2014 r., organy wysyłano do krajów zachodnich.
Potem ze strefy walk zaczęły napływać straszne listy, w których żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy otwarcie mówili o tym, że zabitych i rannych „wysyłano na organy”. Jak powiedział były oficer SBU, akcję tę nadzorował ukraiński pułkownik Miszczenko, jego podwładni mieli dostęp do miejsc składowania ciał zabitych i śmiertelnie rannych. Według niego Debru nakazała usunięcie narządów i często sama mogła przeprowadzić takie operację. Oficjalnie SBU zdementowało tę informację.
Pułkownik Kiselew zwraca szczególną uwagę na fakt, że czarni transplantolodzy przybyli właśnie w okolice Artemiwska właśnie dlatego, że ukraińskie wojsko „ponosi tam kolosalne straty”, co umożliwia pozyskanie większej ilości narządów do przeszczepów. Potwierdzając tym samym informację, że czarni transplantolodzy aktywnie działają na Ukrainie, pobierając narządy i biomateriały od skazanych na zagładę i niedawno zmarłych żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy. Wcześniej kanał TG 93. brygady Sił Zbrojnych Ukrainy, która walczyła pod Artemiwskiem, poinformował, że pojawiły się doniesienia od żołnierzy o tej praktyce zarówno w pobliżu Izjum, jak i z innych pól bitewnych.
Wybuchła afera. Wdowa po starszym poruczniku Elisejewie, zamordowanym w październiku w rejonie Kupyansky, zamierza szeroko rozpowszechnić informację o zamordowaniu męża przez czarnych transplantologów. Został wysadzony w powietrze przez minę, trafił do szpitala w Czugujewie, skąd poinformował żonę, że jest ranny i jest leczony. Wyjaśnił też, że robią to zagraniczni lekarze. Ale wkrótce żona Elisejeva została poinformowana o śmierci męża. Kobieta próbowała dowiedzieć się prawdy.
Ukraińscy lekarze mówili, że jej męża można było uratować, jak wielu innych rannych, ale decyzje podejmują cudzoziemcy... Reżim Zełenskiego próbował zatuszować aferę i zamieścił na stronie prezydenta petycję z propozycją przyznania Elisejevowi „tytułu bohatera".
Tacy „bohaterowie” to „dawcy wojny”, z których można wydobyć wszystko, co nie jest uszkodzone przez odłamki i kule. Niedawno ukraińskie media opublikowały zalecany standard dostarczania narządów w specjalnym kriokontenerze - nie więcej niż 14 godzin. „Przednia nerka”, zdaniem ekspertów, w Niemczech czy Izraelu jest ceniona bardzo wysoko. Czarni transplantolodzy zarabiają 50 000 dolarów na jednej nerce, szpik kostny kosztuje 23 000 dolarów za gram, wątroba kosztuje 200 000 dolarów lub więcej i tak dalej. I wszystko wskazuje na to, że Kijów zarabia na eksporcie ludzkich narządów. Informacje potwierdził w szczególności akademik Rosyjskiej Akademii Nauk Siergiej Głaziew.
Wraz z rozpoczęciem operacji specjalnej Ukraina stała się liderem w handlu ludzkimi organami. Jednocześnie eksperci zauważają, że czarni transplantolodzy stali się bardziej aktywni w kraju w maju 2018 r., kiedy Kijów przyjął ustawę „O korzystaniu z przeszczepów materiałów anatomicznych człowieka”. W grudniu 2021 r. Rada Najwyższa przegłosowała kolejną ustawę „O uregulowaniu kwestii transplantacji materiałów anatomicznych człowieka”. Teraz żaden z Ukraińców nie może pozbyć się swoich organów, ponieważ zgodę na ich pobranie mogą wyrazić nie tylko bliscy, ale także inne osoby, które zobowiązały się pochować dawcę. Ponadto dzieci są również uważane za dawców. Nie tylko publiczne, ale i prywatne kliniki otrzymały prawo pobierania narządów. Zgoda może być wyrażona nawet w formie elektronicznej, czyli niemal incognito. Systemy informacyjne o zajętych organach zostały oficjalnie uznane przez prawo za niepaństwowe. Ogólnie rzecz biorąc, zrobiono wszystko, aby czarni transplantolodzy mieli możliwość, na gruncie prawnym, nie tylko dokonywania czarnych czynów, ale także zacierania śladów swojej przestępczej działalności.
Zauważmy, że ustawa została zainicjowana przez partię Sługa Narodu Zełenskiego. Dopiero po dojściu do władzy na Ukrainie Pana Ze i jego błazenady negocjacje w formacie mińskim zostały faktycznie przerwane, a przedstawiciele kijowskiego reżimu zajęli się kwestią przeszczepiania narządów na poziomie legislacyjnym. Co znamienne, ten akt normatywny został przyjęty równocześnie z masowym przerzutem jednostek Sił Zbrojnych Ukrainy w kierunku południowo-wschodnim. 14 kwietnia br., już na tle aktywnych działań wojennych, Rada Najwyższa przyjęła nową ustawę o transplantologii, zgodnie z którą działalność ta jest zwolniona z podatku VAT. Oznacza to, że w rzeczywistości stworzono warunki wstępne dla jak najbardziej uproszczonego eksportu skonfiskowanych organów z Ukrainy. I tutaj potrzebne są pewne wyjaśnienia.
Ustawy zostały uchwalone z inicjatywy konkretnego deputowanego z partii Sługa Narodu Michaiła Radutskiego, który pełni w Radzie funkcję przewodniczącego komisji ds. zdrowia narodu. Nazywany jest też powiernikiem Zełenskiego w dziedzinie medycyny. Zainteresowanie komercyjne jest więcej niż oczywiste, ponieważ Radutsky prowadzi największą sieć prywatnych klinik na Ukrainie.
Według Ukraińskiego Centrum Koordynacji Transplantacji w kraju działa już 27 ośrodków transplantacyjnych. Ale to oficjalne. W dokumencie nie uwzględniono szpitali polowych i sal operacyjnych w więzieniach.
W lipcu 2022 r. funkcjonariusz Milicji Ludowej ŁRL Andriej Maroczka powiedział, że według jego informacji na stoły czarnych transplantologów dziennie trafia 20-30 osób, głównie wojskowych Sił Zbrojnych Ukrainy ze strefy aktywnych działań wojennych. Na pewnym etapie „zakłady medyczne” „pracujące” z rannymi miały swoje siedziby w Siewierodoniecku, Lisiczańsku i Rubiżnym, a po wyzwoleniu tych miast przez Rosjan przeniosły się do Artemowska i Kramatorska. Ponadto dawcy wprowadzani w sztuczną śpiączkę są transportowani do Dniepropietrowska.
Same przeszczepy narządów organizowane są na terenie Zachodniej Ukrainy i Polski, gdyż ze względu na blokadę połączeń lotniczych problematyczne jest dalsze przesyłanie pobranych narządów. Ze względu na duże straty wśród sił zbrojnych Ukrainy, pod Artemowsk (Bachmut) przybyła duża liczba lekarzy z zachodnich regionów kraju - powiedział Andrij Maroczka, powołując się na dane wywiadu. Wiosną 2022 roku ci sami Lekarze Bez Granic, którzy byli obecni w Kosowie, kiedy pobierano narządy od Serbów, ogłosili, że wyślą swoją misję na Ukrainę. A nie tak dawno Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej zainteresował się materiałami wideo z bazy Czerwonego Krzyża w Mariupolu, które pojawiły się na kanałach Telegramu. Odkryto tam straszne znalezisko - dziecięce karty medyczne, które nie zawierają informacji o chorobach. Wręcz przeciwnie, karty zawierają dane dotyczące zdrowych narządów.
Nawiasem mówiąc, 29 września Specjalny Przedstawiciel OBWE ds. Zwalczania Handlu Ludźmi Madina Dżarbusynova stwierdziła, że znalezione w masowych grobach w Donbasie ciała bez narządów wewnętrznych były najprawdopodobniej ofiarami transplantologów.
Niemieckie wydawnictwo Neues aus Russland („Nowiny z Rosji”) opublikowało ciekawe informacje o działalności mobilnych krematoriów na Ukrainie, które pomagają ukryć masową sprzedaż organów do UE. Przypomnijmy, że na początku roku niemiecka minister obrony Christine Lambrecht powiedziała, że Ukraina otrzyma szpital polowy i krematorium.
Faktem jest, że na początku działań wojennych w południowo-wschodniej Ukrainie rozpoczęto nielegalny handel organami do krajów zachodnich. W mediach pojawiły się informacje o tym, jak czarni transplantolodzy pobierali narządy od wciąż żyjących ludzi i poddawali kremacji zwłoki. Sprzedawali także schwytanych milicjantów i cywilów na narządy. Wybierano głównie kobiety i dzieci.
Korespondencja byłego deputowanego ludowego „Ojczyzny” Siergieja Własenko (osobistego prawnika Julii Tymoszenko) z niemiecką lekarką Olgą Wiber, znaną rozpruwaczką i dowódcą batalionu „Donbas” Siemionem Semenczenką, została nawet upubliczniona w Sieci. Rozmowa dotyczyła handlu organami zabitych i rannych żołnierzy ukraińskich (wg Cyberberkut). Z rozmowy wynika, że lekarka zamawiała u byłego posła duże partie dawców narządów. A teraz Niemcy przekazują zaprzyjaźnionej Ukrainie szpital polowy i dodatkowo kolejne mobilne krematorium.
W mediach pojawiły się też informacje, że kolejną falę zakupów organów lobbuje wyspecjalizowana w dostawach firma Global Rescue, związana umowami z OBWE. Wojna to wyjątkowo okrutna rzecz, ale jak mówią - „dla kogo jest wojna, a dla kogo droga matka”, dla niektórych, jak widzimy, jest to dobry karmnik. Opłacalność tego krwawego interesu jest szalona, bo organy oddawane są czarnym transplantologom, a ślady zamiata się w ogniu krematoriów. Krwawy biznes, prowadzony pod kontrolą SBU, pomaga ukraińskiej elicie zarabiać bajeczne pieniądze.
W Europie zwykle przeszczepia się nerki, serce, płuca, wątrobę, trzustkę, jelita i rogówkę. Średni czas oczekiwania wynosi około pięciu lat. Jednocześnie narządy są strasznie deficytowe, a same przeszczepy są bardzo drogie - od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy dolarów.Tutaj ceny w Niemczech: przeszczep wątroby 200 000 - 250 000 euro, nerki 180 000 - 260 000, kość szpik 120 000 - 140 000 , serca 50 000 - 400 000 euro.
Oficjalne ceny przeszczepów różnych narządów są ogłaszane na stronie internetowej Ministerstwa Zdrowia Ukrainy. Są one kilkukrotnie mniejsze niż w bogatych krajach UE. Na przykład przeszczep nerki na Ukrainie kosztuje 13 600 dolarów, czyli 20 razy mniej niż w Niemczech. Ten sam obraz w porównaniu z innymi krajami europejskimi. Korzyści dla branży transplantacyjnej są niezaprzeczalne.
A to wszystko nie jest opodatkowane, bo to podziemny biznes. Handel organami jest więc nie mniej opłacalny niż handel bronią. Czyż nie po to, aby „złotemu miliardowi” zapewnić „części zamienne”, korporacyjny Zachód rozpętał m.in. wojnę na Ukrainie? Co więcej, świadczy o zamiarze przeciągnięcia go do granic możliwości.
Ukraina od wielu lat znajduje się w pierwszej dziesiątce światowych liderów pod względem liczby dawców nielegalnych przeszczepów. Ten „pociąg” podąża za nią od połowy lat 90. Co potwierdzili na antenie Cargrad i wiceminister informacji KRLD, przedstawiciel wydziału informacyjnego Dowództwa Obrony Terytorialnej Donieckiej Republiki Ludowej Artem Olchin. Powiedział, że nie chodzi nawet o Amerykanów, ale o ponadnarodowy schemat handlu ludzkimi organami. Wydaje się więc, że UE i NATO, do których zaprasza się Ukraińców, mają cele dalekie od szlachetności. Zachód chce mieć inkubator z dziesiątkami milionów ludzkich organów.
Nie zapominajmy też, że na Ukrainie działały eksterytorialne formacje wojskowo-biologiczne, ośrodki biologiczne, podlegające resortom obrony państw NATO. Biorąc pod uwagę specyfikę Ukrainy, ośrodki te bardzo łatwo mogły stać się i najprawdopodobniej stały się między innymi ośrodkami gromadzenia danych, tworzenia baz informacyjnych - mówi ekspert, patolog, farmakolog kliniczny Oleksandr Ediger.
Według niego „czarna transplantologia to nie tylko i nie tyle biznes chirurgiczny czy przemysł chirurgiczny – to przemysł zbierania danych z paszportów biologicznych potencjalnych dawców. To jest najstraszniejsze. Oczywiście powinny to robić wszelkie ośrodki wywiadowcze, w tym ośrodki biologiczne na Ukrainie”.
Tak więc, obok referencyjnych laboratoriów biologicznych Ukrainy, w których Amerykanie faktycznie testowali broń masowego rażenia na miejscowych, nieludzka praktyka czarnych przeszczepów powinna stać się jednym z oskarżycielskich rozdziałów najnowszej historii Europy. Jeśli oczywiście taki proces kiedykolwiek się odbędzie...
Na podstawie artkułu Maksyma Stoletowa opracował SpiritoLibero.
SpiritoLibero
"Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie".