Łotwa jest gotowa ukarać grzywną i uwięzić każdego, kto daje możliwość oglądania rosyjskiej telewizji, a nawet tylko ją ogląda.

Dziś nie będzie o Operacji Specjalnej na Ukrainie bo front chwilowo się ustabilizował i nie ma wielkich ruchów wojsk. Pod Bachmutem armia rosyjska systematycznie likwiduje coraz to nowe jednostki ukraińskie i najemnicze wysyłane na zatracenie w "bachmuckiej maszynce do mięsa".
Desowietyzacja ukraińskiej infrastruktury energetycznej też posuwa się powoli naprzód, oczywiście przy pomocy precyzyjnych pocisków, które skończyły się Rosji już w maju.

Dziś będzie o tym jak nasz bratni naród łotewski (bratni bo razem jesteśmy w jewrokołchozie i znanym sojuszu obronnym NATO) walczy z wrażą, rosyjską propagandą sączoną przez rosyjskie kanały telewizyjne. 
Wygląda na to, że nasi bracia Łotysze wykazują się większą czujnością rewolucyjną. To jest jednak zrozumiałe bo mają dość pokaźną mniejszość rosyjską, którą dostali w spadku po sowieckiej okupacji. Musi to być dla czystych rasowo Łotyszy, uwielbiających coroczne defilady swoich SSmańskich przodków, bardzo dyskomfortowe i absmakowe.
Tekst polecam przede wszystkim naszym zarządcom, którzy niby coś robią "na odcinku" walki z moskalikową propagandą ale chyba jeszcze za mało. Warto byłoby przyjrzeć się łotewskim rozwiązaniom i wyciągnąć odpowiednie wnioski.

Warto w tym miejscu podkreślić pozytywną rolę wielu "blogerów" (sam znam kilku), którzy wzięli na siebie ciężar monitorowania tekstów ukazujących się w Sieci i szybkiego powiadamiania ABW za pomocą specjalnego formularza na ich stronie. Wykonują kawał dobrej roboty i warto, żeby zarządcy Polski też zintensyfikowali swoje działania bo wraża, rosyjska propaganda może siać większe spustoszenia w organizmach Polaków niż cowid i cudowne szczepionki razem wzięte.

Autorem tekstu jest rosyjski dziennikarz Nikita Demianow więc tekst siłą rzeczy nie może być obiektywny. 
Wszystkim zainteresowanym a niepełnosprawnym internetowo czytelnikom udostępnię link do oryginalnej publikacji drogą mailową.
Zapraszam do lektury.


Łotwa jest gotowa ukarać grzywną i uwięzić każdego, kto daje możliwość oglądania rosyjskiej telewizji, a nawet tylko ją ogląda. Wydawać by się mogło, że represje powinny zniechęcić rosyjską ludność kraju do rosyjskich programów informacyjnych. Ale w rzeczywistości setki tysięcy ludzi łamie łotewskie prawo - tylko po to, by poczuć związek z Rosją.

Łotwa w ostatnich latach odcinała rosyjskie kanały telewizyjne, ale dopiero w 2022 roku sprawa została ostatecznie rozwiązana – zakazali wszystkiego, czego wcześniej nie mieli czasu zakazać. Ponadto strony, które zezwalały na nielegalne retransmisje rosyjskich kanałów, są zamykane. Ale cenzorom wydawało się, że nie wystarczy po prostu wyłączyć niechciane kanały telewizyjne. Już na początku marca łotewska Saeima zatwierdziła odpowiedzialność administracyjną za oglądanie „nielegalnych treści”. Karą za takie „naruszenie” może być grzywna do 700 euro.
„Po inwazji Rosji na Ukrainę musimy pracować jeszcze ciężej, aby wzmocnić łotewską przestrzeń informacyjną… Ludzie używają nielegalnych dekoderów i anten satelitarnych – a mimo to mają dostęp do kanałów telewizyjnych zawierających dezinformację i kremlowską propagandę” – wyjaśnił szef Komisji Saeimy ds. Prawa człowieka i spraw publicznych Artuss Kaimins. Te media, które ośmieliłyby się publikować przewodniki po programach zakazanych kanałów, również grożą grzywną w wysokości do 14 000 euro.

Masowe nieposłuszeństwo
Jednak od samego początku „narodowi patrioci” bili na alarm – bo wielu Łotyszy zdecydowało się nie stosować do zakazu. Już 6 marca w programie telewizyjnym Neka personiga („Nic osobistego”)  w TV3 stwierdzono , że urządzenia do oglądania zakazanych rosyjskich kanałów telewizyjnych nadal można swobodnie kupować na portalu reklamowym ss.lv. Ponadto ludzie korzystają z telewizji satelitarnej i specjalnych odbiorników sprowadzanych z krajów sąsiednich.

Następnie  przedstawiono projekt ustawy  mający na celu karanie używania tych urządzeń. „Ludzie, którzy ufają propagandzie Kremla, są jak sekciarze – nie chcą słuchać innych opinii i argumentów. Dlatego bardzo trudno jest zmienić przekonania takich ludzi” – oburzył się prezydent Łotwy Egil Levits .
Prezydent Łotwy zachował się jak Kapitan Oczywisty: zwrócił uwagę, że „większość osób narażonych na propagandę Kremla to rosyjskojęzyczni”. I przedstawił plan działania na rzecz ratowania „zagubionych owiec”: „Trzeba dołożyć wszelkich starań, aby ta ideologia kultywowana przez władze rosyjskie nie rozprzestrzeniła się w naszym społeczeństwie, w tym w środkach masowego przekazu i na portalach społecznościowych. Ludzie mają tendencję do ufania swojemu wewnętrznemu kręgowi - krewnym, przyjaciołom, znajomym. Dlatego każdy członek społeczeństwa musi zrobić wszystko, co możliwe, aby ożywić tych, którzy zagubili się w przestrzeni informacyjnej i nie dopuścić, by stali się oni wyznawcami kremlowskiej propagandy”.

„Ożywiają” nie tylko nawoływaniami, ale także sprawami karnymi. Niedawnym przykładem jest to, że w grudniu łotewscy policjanci zatrzymali w Rydze mężczyznę, który został skazany za pomaganie mieszkańcom kraju w łączeniu się z rosyjskimi kanałami telewizyjnymi.
„Według informacji uzyskanych w trakcie śledztwa, zatrzymany przez długi czas zapewniał podłączenie i obsługę telewizyjną prawie 100 gospodarstw domowych w rejonie Rygi” – poinformowała policja. Podczas przeszukania zatrzymanego i jego klientów, policjanci znaleźli i zabezpieczyli sprzęt do ustawienia sygnału telewizyjnego, trójkolorowe karty kodów dostępu, odbiorniki telewizyjne, sprzęt komputerowy i telefony, karty płatnicze oraz dokumenty księgowe. Ale aby bardziej niezawodnie „utopić” tego „złoczyńcę”, nie ograniczyli się do powyższych znalezisk. „Ponadto znaleziono i skonfiskowano mężczyźnie około 200 gramów amfetaminy i jeden kilogram marihuany” – poinformowała policja.

Policja twierdzi, że mężczyzna, o którym mowa, już od kilku lat zajmuje się „nielegalną działalnością”, zwłaszcza że rosyjskie kanały na Łotwie są od dawna wyłączone . Szukał klienteli, w tym umieszczał reklamy w Internecie, a także sam zapewniał łączność telewizyjną i obsługę klienta. Przeciwko zatrzymanemu wszczęto postępowanie karne z art. 148 część pierwsza kk – za „naruszenie praw autorskich lub praw pokrewnych, jeżeli wyrządziło to znaczną szkodę”. Łotwa przewiduje za to karę pozbawienia wolności do lat dwóch, tymczasowe aresztowanie, dozór kuratorski, prace społeczne lub grzywnę. W sprawie nielegalnego handlu narkotykami wszczęto również postępowanie karne. Mężczyzna został uznany za "podejrzanego" - i sąd zastosował wobec niego areszt.

"Musimy zachować czujność"
Wiele wskazuje na to, że wspomniany „przestępca” nie miał problemów z obecnością klienteli. We wrześniu pracownicy Krajowej Rady Mediów Elektronicznych (agencji karnej, która nakazuje zamykanie „wrogich” kanałów telewizyjnych) skarżyli się, że na Łotwie nie doszło do masowego usuwania anten satelitarnych z dachów i ścian. Rada uważa, że ​​choć „postęp jest zauważalny” (podobno 60 proc. przedstawicieli mniejszości narodowych było zmuszonych jakoś dostosować swoje telewizyjne przyzwyczajenia), to jednak na wschodzie kraju, w Łatgalii, nadal dostępne są kanały krajów sąsiednich. I to nie tylko w pobliżu granicy, ale także w miastach Daugavpils i Kraslava, dużych jak na lokalne standardy, położonych dość daleko od linii „wroga”.

Dziennikarze łotewskiego programu telewizyjnego De facto odwiedzili teren oddalony o pięć kilometrów od granicy z Białorusią - i doszli do przemyślanego wniosku, że miejscowi mają czas na oglądanie telewizji. W jednym z prywatnych domów znaleźli dwa telewizory. „Technika nie jest nowa, więc musisz użyć dekodera. Bezpłatne programy łotewskiej telewizji pokazują dobrze. Ale łapie też kanały białoruskie” – relacjonował dziennikarz De facto.
„Sami jadą gdzieś, na przykład na terytorium Rosji, kupują sprzęt, przywożą go na Łotwę i tutaj używają. Dystrybucja nie wchodzi w grę. Pudełko lub karta są małe, można je pomylić z kartą płatniczą lub telefoniczną” – powiedziała policjantka dziennikarzowi. Ta historia jest dość zgodna z opinią Łotewskiego Stowarzyszenia Komunikacji Elektronicznej - gdzie uważa się, że ludzie po usunięciu wielu programów przez operatorów kablowych znaleźli alternatywne sposoby oglądania potrzebnych im kanałów telewizyjnych.

W październiku Ivars Abolins, szef Narodowej Rady Mediów Elektronicznych,  ujawnił , że na Łotwie podejmowane są aktywne próby przywrócenia treści z zakazanej rosyjskiej telewizji. Jako przykład Abolins wymienił pewnego biznesmena, który próbował zarejestrować cztery zakazane rosyjskie kanały jako łotewskie media. Abolins nie podał nazwiska tego przedsiębiorcy, powołując się na to, że nie chciał go „spopularyzować” – można jednak przypuszczać, że chodzi mu o byłego wiceburmistrza Rygi Vadima Barannika, którego firma jeszcze w 2021 r. próbował uzyskać prawo do retransmisji zakazanych na Łotwie kanałów PBK, NTV Mir, Ren TV Baltiya, Kinokomediya i Kinomix.
Ponadto, według Abolinsa, prowadzone przez niego biuro odnotowało przypadki, gdy kanały telewizyjne nadawane na Łotwie zawierały w swoich programach treści z zakazanych kanałów rosyjskich. „To wszystko się dzieje. Próby przemycenia tych treści na Łotwę są rzeczywistością, więc musimy zachować czujność” – powiedział Abolins.

Na własne ryzyko
W listopadzie łotewski dziennikarz Artem Lipin opublikował artykuł o pośrednich wynikach walki z treściami rosyjskiej telewizji. Rozmawiał z pracownikami łotewskich firm świadczących usługi internetowe i telewizyjne - i powiedzieli, że można uzyskać dostęp do produktów rosyjskich kanałów telewizyjnych za pomocą programów VPN. Wyjaśnili jednak, że żadna usługa VPN nie jest idealna do ochrony anonimowości.
Wątpliwe jest jednak, czy łotewska policja, która doświadcza poważnych braków kadrowych, jest w stanie rozgryźć każdego sprawcę. Nie mogąc rozwiązać problemu siłą, wybierają okrężną drogę – próbują teraz szerzyć w społeczeństwie poczucie pogardy i nienawiści wobec tych, którzy jeszcze oglądają rosyjską telewizję.

Ryski lekarz Roberts Furmanis przyznał więc, że udzielanie pomocy medycznej takim osobom jest dla niego nieprzyjemne. „To obrzydliwe uczucie reanimować osobę, w której mieszkaniu ogląda się rosyjską propagandę. Resuscytacja zakończyła się sukcesem… Telewizor został wyłączony” – napisał Furmanis na portalu społecznościowym. „Ciekawe, jak długo pracowałby lekarz w Wielkiej Brytanii, gdyby napisał to o Afrykanach, albo Niemiec w Niemczech, który powiedziałby to o Turkach lub Arabach” – pyta działacz społeczny Dagi Karaev . Należy pamiętać, że Furmanis nie jest prostym lekarzem - jest znanym w kraju resuscytatorem, anestezjologiem, prezesem Łotewskiego Stowarzyszenia Ratowania Życia, byłym wiceprezesem Łotewskiego Towarzystwa Lekarskiego.

Nikita Demianow 

Wersję polską opracował SpiritoLibero.