Tylko struktura rozproszona, skupiona wokół kilku kardynalnych postulatów, które są do przyjęcia przez szeroki ogół ma szansę przetrwania.

Ostatnie wybory samorządowe udowodniły po raz kolejny, że zainteresowanie społeczeństwa głosowaniem ogranicza się praktycznie  do tego podstawowego szczebla władzy - reprezentacji na poziomie lokalnym.
Wybory parlamentarne, czyli teoretycznie te najważniejsze bo mające wyłonić reprezentację narodu do gremiów ustawodawczych, które następnie tworzą rząd nie cieszą się już takim zainteresowaniem. Żeby nie wspomnieć już o wyborach do parlamentu europejskiego - tam frekwencja jest wręcz na poziomie groteskowym.
Pomijając wielką grupę społeczeństwa, ok 50%, która do wyborów nie chodzi z zasady, z lenistwa lub z poczucia beznadziei i bezradnosci wobec systemu to przesłanie jest jasne. Społeczeństwo nie zatraciło jeszcze całkowicie instynktu samozachowawczego i nie zamierza rezygnować z tych możliwości, które ich zdaniem mogą zaspokajać naturalną wolę współuczestnictwa i współdecydowania o losach wspólnoty.
Dlaczego jednak ta chęć i instynkt zanikają w miarę oddalania sie celów i możliwości?

Jestem przekonany, że problem tkwi w upartyjnieniu życia politycznego.
Partie polityczne nie są niczym innym niż sankcjonowanymi przez prawo grupami nacisku i lobbingu. Każda partia polityczna to tak naprawdę grupa osób uzurpujących sobie prawo do decydowania za całe społeczeństwo. Zdobycie władzy jest naturalnym i nadrzędnym celem każdej takiej grupy. Żeby jednak wszystko zachowało jakieś pozory legalności to co jakiś czas obywatele zapraszania są do urn, żeby w "demokratyczny" sposób upoważnić określoną grupę lobbystów i geszefciarzy do zarządzania krajem.

System jest tak skonstruowany, że te grupy bardzo szybko alienują się ze społeczeństwa i nie ma mowy już o realizacji interesów ogółu tylko chodzi o to jaka grupa politycznych geszefciarzy przechytrzy inną grupę politycznych oszustów i dostanie na to "demokratyczne" przyzwolenie. Dochodzi do tego jeszcze system korumpowania naszych polityków przez samozwańczą w rzeczywistości biurokrację brukselską, która za wierną służbę wynagradza europejskimi synekurami.
Po wyborach nie wraca się oczywiście do obietnic rzucanych lekką ręką w kampani wyborczej bo trzeba myśleć o dogadywaniu się z koniecznym do stworzenia rządu koalicjantem. W pierwszej kolejności zaspokaja się oczekiwania politycznych sponsorów, którymi najczęściej są obce ośrodki lub miejscowe, kosmopolityczne grupy interesów.

System partiokratyczny jest systemem zamkniętym i zabetonowanym. Już doprowadził do powstania kasty rządzącej, która całkowicie wyalienowała się ze społeczeństwa.
Wysoki próg wyborczy pozwala na uprawianie polityki jedynie największym bandom geszefciarzy, którzy maja dostęp do mediów i mogą liczyć na pomoc przyjaciół królika w biznesie i służbach. Jest to samonapędzający sie system kłamstwa i grabieży społeczeństwa.
 

Finansowanie partii politycznych z budżetu państwa, czyli naszych pieniedzy prowadzi do patologi i coraz wiekszego zamykania sie tej kasty. Partia, która dzięki naszym pieniądzom wygrywa wybory na koniec dostaje jeszcze zwrot wydatków na kampanię wyborczą. Absurd pogania absurd.
System wyborczy jest tak skonstruowany, że sankcjonuje władzę nielicznej grupy partyjnych kacyków, którzy tak naprawdę decydują w naszym imieniu kto zasiądzie w poselskiej ławie. Do tych zaszczytnych funkcji owi kacykowie desygnują zwykle typy BMW (bierny, mierny ale wierny). Stąd kariery polityczne różnych podejrzanych indywiduów, nie znanych nawet we własnym miasteczku. Potem mamy afery i aferki. Nawet ostatnie występy posła Hofmana i kolesi pokazują jak szkodliwy to i korupcjogenny system.

Czy możliwe jest zreformowanie i uzdrowienie tych patologii w ramach istniejącego systemu politycznego?
Według mnie zdecydowanie nie. Nikt rozsądny nie uwierzy, że któraś z istniejacych partii jest w stanie tego dokonać. Albo, że pojawi się nagle siła, która będzie tak cudownie czysta i moralna a do tego jeszcze tak potężna, że oczyści tę stajnie Augiasza. Takie zjawiska w przyrodzie nie istnieją. Ustawiacze naszej rzeczywistości są ludźmi przewidującymi i myślą zawsze o kilka ruchów do przodu. Gdy wyczerpywała się formuła Unii Wolności I KLD powołano do życia jakąś solidarnościową hybrydę. Gdy i ta zaczęła plajtować pojawiała się Platforma i PiS. Teraz i te karty zaczynają być coraz bardziej zgrane więc jak za dotknieciem czarodziejskiej różdżki kiełkuje tzw. Ruch Narodowy i Nowa Prawica. Tak na wszelki wypadek.
Ani RN ani KNP nie mają żadnego praktycznego przełożenia na społeczeństwo, nie proponuja nic nowego, ciągle ta sama zgrana płyta. Ale społeczeństwo oswajane jest powoli z nowymi twarzami i nazwiskami, które nie mając żadnego zaplecza społecznego mają otwartą drogę do mediów, uwiarygodniają się w różnych ustawkach i zdobywają kombatancki etos, który za chwilę może znowu zostać wykorzystany do dalszego ogłupiania narodu.
W szeregach tych "nowych" a właściwie starych partii w odpowiednim czasie znajdą sie ci sami ludzie. Starczy prześledzić kariery co większych skoczków politycznych.

Jak można wyjść z tego zaklętego kręgu niemożności i w konsekwencji apatii społecznej?
Jedynym możliwym wyjściem jest wg mnie całkowita abolicja partii politycznych jako instrumentu i środka reprezentacji społecznej.
Każda nowa partia, głosząca na starcie szczytne hasła jest skazana na porażkę. Źródłem każdej porażki będzie hierarchiczna struktura.
Zakładając nawet najczystsze intencje ojców założycieli to albo zostaną oni w odpowiednim momencie skorumpowani przez system albo zastraszeni czy ośmieszeni przy pomocy spreparowanych zarzutów lub w ostateczności przyjmą wizytę seryjnego. Do tego dochodzi jeszcze naturalna ludzka chęć dominacji, wszyscy chcieliby sie jednoczyć ale pod warunkiem, że to będzie ich sztandar.
 

Tylko struktura rozproszona, skupiona wokół kilku kardynalnych postulatów, które są do przyjecia przez szeroki ogół ma szansę przetrwania. Idei nie da się zabić a próbując zbyt nachalnie ośmieszyć tylko się ją wzmacnia. Ludzie oderwani od swoich środowisk łatwo ulegają alienacji.
Polska w swoim świetnym okresie historii miała szereg instytucji organizacji życia społecznego, które doskonale zaspokajały potrzebę i naturalną chęć współdecydowania o losach kraju. Przynależność partyjna i partykularne interesy partii politycznych stoją zwykle na przeszkodzie do osiągnięcia porozumienia. Paradoksalnie to na poziomie lokalnym dochodzi do najbardziej egzotycznych koalicji co tylko potwierdza moją tezę.
 

Naturalną konsekwencją usunięcia z życia publicznego partii politycznych byłaby likwidacja parlamentu w takiej formie jak obecnie. Przedstawiciele społeczeństwa do takiego ogólnokrajowego gremium powinni być wybierani na poziomie jednostek terytorialnych np. powiatów. Sam obecny sejm powinien zostać przekształcony w coś na kształt konwentu mężów zaufania, którzy byliby związani z terenem, który ich deleguje. Nie byłoby już takiej absurdalnej sytuacji, że rzekomo demokratyczne wybory to nic wiecej niż wskazanie jakiegoś Kaczora Donalda, który za nas dobierze sobie ludzi do rządzenia. Poza tym konieczna lustracja delegatów (posłów) odbywałaby sie na poziomie lokalnym, gdzie trudno ukryć swoją przeszłość, przeszłość swojej rodziny czy pochodzenie majątku. Byłaby to najbardziej naturalna selekcja.
Przejrzystość takich wyborów byłaby gwarantowana na poziomie lokalnym przez sejmik powiatowy i nie dochodziłoby do takich żenujących sytuacji jak w przypadku ostatnich wyborów.
Przeniesienie na poziom lokalny, bezpartyjny, dokonywania wyborów personalnych jest jedyną drogą do odzyskania przez społeczeństwo funkcji Suwerena.
Delegat ziemski powinien być związany tym co co uchwali społeczność lokalna, powinien przed nią odpowiadać łacznie z możliwością szybkiego odwołania w przypadku sprzeniewierzenia się w sposób rażący woli własnej społeczności, nadużywania funkcji do uprawiania prywaty czy unikania odpowiedzialnosci za pospolite występki.

Jak można osiągnąć taki nowy, obywatelski kształt naszego Kraju?

Same postulaty, nawet najmądrzejsze nie zmienią rzeczywistości i skończy się jak zwykle na gadaniu.
Jedynym mozliwym rozwiązaniem jest powstanie ruchu społecznego o charakterze niehierarchicznym, który do następnych wyborów poszedłby z trzema postulatami:
 

1. Abolicja partii politycznych
2. Likwidacja Sejmu I Senatu i zastąpienie go Konwentem Mężów Zaufania (wybieranymi    na  poziomie lokalnym)
3. Reforma sądownictwa (sędzia i prokurator powiatowy pochodzący z wyboru)


Cały ustrój państwa jest do przebudowy i nie jest to temat na jedną skromną notkę. Liczę jednak, że podejmiecie temat i dyskusja rozszerzy się także na inne aspekty życia społecznego - reformę  podatków, służby zdrowia itd.
Reformy żadnej z ważnych dziedzin życia społecznego nie dokona nigdy żadna partia samodzielnie. Partia będzie chciała w naturalny sposób zaspokoić oczekiwania własnego elektoratu i choć w części spełnić obietnice przedwyborcze.
 

Każda reforma powinna zostać potraktowana jako odrębne zadanie i powierzona grupie specjalistów nie mających żadnych powiązań i ograniczeń partyjnych. Ze służby zdrowia np. korzystają wszyscy, niezależnie od przekonań politycznych czy wiary. I właśnie do nadzoru nad takimi projektami powinien służyć Konwent Mężów Zaufania.
 

To co napisałem wyżej jest efektem nie tylko moich własnych przemyśleń ale przede wszystkim inspiracji różnych mądrych osób.
Wierzę, że właśnie nasz portal mógłby stać się miejscem gdzie będzie można rozmawiać i planować mądre posunięcia dla Polski.
 

Udowadnianie wyższości Kaczora nad Donaldem czy Korwinem nie służy niczemu konstruktywnemu. W nowej koncepcji organizacji życia politycznego nie może być miejsca dla wiecznych liderów i głosujących na nich idiotów. Każdy świadomy obywatel, aspirujący do elity społeczeństwa musi być liderem w swojej małej społeczności i jednocześnie sługą ogółu.
W sumie, piszę do tej połowy Polaków, którzy tak jak ja nie chodzą na wybory z powodów podanych wyżej.