"Widzę, że rozpoczął Pan festiwal literatury moczarowskiej. Tu dla moczarowskich autorów miejsca nie ma."
Dość często daje się zauważyć w tzw. "patriotycznej" części mediów (i nie tylko) próby dezawuowania oponenta przy użyciu pejoratywnego (w ich mniemaniu) określenia "moczarowiec". Taki zarzut ma dać do zrozumienia opinii publicznej, że obdarzona tym epitetem osoba jest kimś gorszym, antypolskim i bolszewickim (w domyśle) elementem.
Ostatnio natknąłem się na to określenie w strefie "wolnego" słowa a padło ono z ust nieocenionego tow.dr.Targalskiego, który chcąc dokuczyć jednemu z blogerów użył określenia:
"Widzę, że rozpoczął Pan festiwal literatury moczarowskiej. Tu dla moczarowskich autorów miejsca nie ma."
http://naszeblogi.pl/50359-judeopolonia-zydowskie-panstwo-w-panstwie-polskim
Istnieją pewne kalki i skróty myślowe, które demaskują jednoznacznie tych, którzy ich używają. I tak właśnie jest w przypadku epitetu "moczarowiec"
Co takiego przeskrobał Moczar, że służy teraz za stracha na niepoprawnie myślące wróble?
Żeby rozszyfrować tę zagadkę należy cofnąć się do zamierzchłych czasów budowy PRL.
Utworzone z woli Stalina Centralne Biuro Komunistów Polskich, opanowane całkowicie przez Żydów - Bermana, Minca i Wierbłowskiego, przemianowane później na PKWN było pierwszym krokiem na drodze zniewolenia powojennej Polski przez element etnicznie obcy. A nawet więcej - nie tylko etnicznie obcy ale przede wszystkim antypolski. Dla tych bolszewickich internacjonałów najważniejszą sprawą było opanowanie struktur władzy i możliwie jak największe podporządkowanie Polski stalinowskim Sowietom.
O jakiejkolwiek suwerenności, nawet takiej kadłubowej nie mogło być mowy. Żydobolszewia szykująca się do zniewolenia Polski i Polaków doskonale wiedziała, że tylko poparcie sowieckiej partii bolszewickiej oraz ich czołgów i bagnetów może zapewnić im władzę.
Była to grupa mafijna, która wiedziała, że nie posiada żadnego oparcia w Narodzie Polskim a swoje plany będzie realizować przy pomocy terroru popieranego przez Moskwę.
Plan funkcjonował dobrze dopóki żył Stalin, gwarant władzy żydobolszewii w Polsce. Po jego śmierci a zwłaszcza po egzekucji na Berii i referacie Chruszczowa zaczął im się palić grunt pod nogami. Uwolniony z internowania Gomułka mógł i powinien przeprowadzić dogłębną lustrację i rozliczenie organizatorów bolszewickiego terroru w latach 44 - 53.
Nie uczynił tego i ten niewątpliwy błąd polityczny kładzie się cieniem na polską historię aż do dnia dzisiejszego.
Żydobolszewia, która cudem uniknęła odpowiedzialności, odetchnęła z ulgą i knuła dalej.
Dla ogromnej większości Polaków czasy PRL są homogeniczne i jest to niestety zbyt duże uproszczenie.
Oprócz wyalienowaniej i antypolskiej żydobolszewii przysłanej nam przez Stalina istniał jeszcze odłam nazywany przez nich pogardliwie "odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym". Taki kuriozalny zarzut był wystarczający do usunięcia każdego oponenta politycznego. Rzeczą wyjątkowo zabawną był fakt, że jedni i drudzy byli komunistami, którzy opierali swoją wizję Polski na podporządkowaniu Moskwie. Gomułka i Moczar to byli przede wszystkim bolszewicy a dopiero potem Polacy. Obce im były jakiekolwiek ideały państwa praworządnego i demokratycznego. Dla tej frakcji, nazywanej często "narodowymi komunistami" wszystkie (lub prawie) metody były dobre do utrzymania władzy. Słynne słowa Cyrankiewicza (Szpilmana) - "Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewny, że mu tę rękę władza ludowa odrąbie" to prawdziwe credo tamtych czasów.
To co jednak zasadniczo różniło frakcję tzw. Puławian (czyli żydobolszewii) od frakcji Partyzantów (skupionej wokół Moczara) to fakt przynależności etnicznej i przede wszystkim pogląd na zakres suwerenności Polski. To nie było nic innego niż kłótnia w rodzinie (bolszewickiej) o wpływy i władzę.
Na tle tych "rodzinnych" zmagań postać Moczara ma pewne pozytywne aspekty. Moczar dążył do integracji całego środowiska kombatanckiego a zwłaszcza przywrócenia honoru AKowcom prześladowanym, więzionym i mordowanym zaraz po zakończeniu wojny przez opanowanę przez żydobolszewię UBecję.
Grupa Moczara nie miała żadnego programu politycznego dla Polski, który dawałby jakąkolwiek nadzieję na praworządne, obywatelskie państwo. Chcieli jedynie, by Polską rządzili polscy komuniści a nie wyalienowana mniejszość etniczna.
Spadkobiercami Puławian byli ich potomkowie czyli Komandosi Michnika i Kuronia. To oni utworzyli KOR i na plecach 10 mln szczerych członków Solidarności wdrapali się na szczyty władzy.
Po słynnym aliansie z bolszewicką frakcją Jaruzelskiego i Kiszczaka w Magdalence możliwe było uwłaszczenie komunistycznej nomenklatury, "gruba kreska" i nieograniczona grabież Polski.
Tak więc używanie w znaczeniu pejoratywnym określenia "moczarowiec" jest bezbłędnym znakiem po której stronie sporu stawia się użytkownik tego hasła i jaka jest jego polityczna proweniencja. Ci, którzy sięgają po tego typu epitety jednoznacznie zdradzają swoje korzenie i sympatie. Liczą na to (i najczęście się nie mylą), że pamięć ludzka jest krótka a znajomość historii mizerna.
SpiritoLibero
"Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie".