Możliwe, że Europa Narodów, która mogłaby powstać na gruzach Uni będzie miała swój początek właśnie w Pradze.

 

 

 Po poważnym ciosie jaki zadał Janukowycz zadufanej w sobie kaście euro-matołów wyglada na to, że na horyzoncie widać następne, dużo poważniejsze problemy.
Jakby mało było jeszcze premiera Orbana, który swoimi odważnymi decyzjami prowadzi Węgry do ożywienia gospodarczego, następnym krajem, który będzie spędzał sen z powiek całej urzędniczo - banksterskiej kliki są Czechy.
 
 
 Republika Czeska powstała z pokojowego podziału Czechosłowacji, trochę z powodu "realnego socjalizmu", który trenowała na własnej skórze ponad 40 lat a trochę pod wpływem szczerej "europejskości" Vaclava Havla. Natychmiast zaczęła negocjacje w sprawie przystąpienia do Uni Europejskiej. Na temat przystąpienia odbyło się dyskutowane do dziś referendum. Udział wzięło ok. 55 % uprawnionych do głosowania z czego za przystąpieniem było 77 % co oznacza, że ok. 42 % ogółu uprawnionych.
Tak więc można przyjąć, że mniej niż połowa społeczeństwa była "za".
Teraz zanosi się na drugie referendum, które może zadecydować o rozwodzie z Unią co oczywiście nie będzie wydarzeniem szczególnie oczekiwanym przez brukselskie elity.
 
 Stosunki między Praga a Brukselą nigdy nie byly sielankowe a kryzys ekonomiczny, który szczególnie dotknął Europę i USA z pewnością nie wpłynął na poprawę nastrojów. Czesi w przeciwieństwie do swoich pobratymców Słowaków, dobrze zrobili rachunek zysków i strat i nie zdecydowali sie na przyjęcie wspólnej waluty pozostając przy Koronie.
 
 Drugi prezydent Czech, Vaclav Klaus, piastujący to stanowisko do marca tego roku zawsze był zagorzałym eurosceptykiem, jak eufemistycznie nazywa się przeciwników Uni. Nie można bowiem być "przeciwnikiem" takiego wspaniałego projektu bo jest to prawie aberracja umysłowa - dlatego używa się takiego terminu.
Klaus, gdy tylko w 2003 roku objął stanowisko prezydenta, energicznie wypowiadał sie przeciwko wstąpieniu Czech do Uni i gorąco namawiał Czechów do głosowania na "nie" w referendum akcesyjnym.
Ponadto Klaus był poważną przeszkodą w ratyfikowaniu Traktatu Lizbońskiego. Natychmiast po referendum irlandzkim, gdzie obywatele "zielonej wyspy" odrzucili TL był jedynym europejskim przywódcą, który zażądał całkowitego porzucenia projektu.
 
 
 Następnie, po przyjęciu traktatu przez Parlament, kontynuowal swoją politykę prezentując przy udziale grupy senatorow wywodzących sie z jego parti, odwołanie do Trybunału Konstytucyjnego.Tym posunięciem chciał dać czas liderowi brytyjskich Konserwatystów, Davidowi Cameronowi, który później, w 2010 roku wygrał wybory w Wielkiej Brytani.
Cameron wielokrotnie dawał do zrozumienia, ze jeśli do czasów wyborów TL nie wejdzie w życie to on będzie optował za referendum, którego wynik najprawdopodobniej byłby dla Uni negatywny.
 
 Pod wpływem ogromych nacisków Uni (pamiętacie zapewne słynną wizytę lewaka  Daniela Cohen-Bendita nagraną potajemnie przez Klausa) oraz przewidywanego odrzucenia odwołania przez TK, Klaus zaczął negocjować z Brukselą warunki podpisania traktatu ale wobec zmiany stanowiska Camerona, już premiera rządu Jej Królewskiej Mości, z bólem serca złożył swój podpis.
 
 Propozycja rozpisania referendum w sprawie wystąpienia z Uni mocno popierana jest przez Miroslava Bednara, viceprzewodniczącego Partii Wolnych Obywateli, pozaparlamentarnej parti konnserwatywno - prawicowej, która stara sie o poparcie dla idei tak bliskiej Brytyjczykom - przedefiniowania warunków członkostwa w Uni. Jak twierdzi sam Bednar, powinno zostać ogłoszone referendum w sprawie możliwosci wyjscia Czech z Uni.
Mimo, że w ostatnich wyborach parlamentarnych Partia Wolnych Obywateli osiagneła poparcie zaledwie 2,4 % wyborców to ostatnie sondaże wskazuja na bardzo duży wzrost poparcia i może sprawić dużą niespodziankę w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego.
 
 
 Ewentualne wyjście Czech z Uni spotkałoby sie niewątpliwie z poparciem Węgier Orbana i innych eurosceptycznych państw, zwłaszcza z południa Europy gdzie obecny kryzys dal sie najmocniej we znaki i obywatele zmęczeni już są coraz większą arogancją Brukseli idącej praktycznie na pasku Niemiec. Taki precedens mógłby stworzyć reakcję łańcuchową, której z pewnością obawiają się eurokraci i doprowadziłby do upadku samej Uni.
 
 
Możliwe, że Europa Narodów, która mogłaby powstać na jej gruzach będzie miała swój początek właśnie w Pradze.